Czas rozpalić piec
(sł. J. Wołek, muz. W. Nahorny)
Mrok jak kosmaty pies
Patrz wrzesień już, czas rozpalić piec.
Posmutniało w ogrodzie i
Nagle postarzało się
Miałeś przecież być, autobus twój szedł,
Tak jest już późno.
Wróć w lampy ciepły krąg…
Do szafy płaszcz… jabłkami pachnie dom.
Przemoczony poeto siądź, skończ ten swój niezwykły wiersz.
Pusta kartka i tylko znów ogarek świecy.
Dla ciebie dziś kupiłam ten zielony pled
Ostatnie jabłka z drzewa postrącał wiatr,
A miałeś zerwać…
Tak mało ciebie mam,
Kilka mądrych zdań,
To wszystko.
Mrok jak kosmaty pies, patrz wrzesień już
I w domu huczy piec.
Posmutniało w ogrodzie, cóż, postarzało nagle się.
Miałeś przecież być, autobus mój szedł,
… Tak jest już późno.
Tam lampy ciepły krąg, znów twoja twarz,
Jabłkami pachnie dom.
Powiesz pewnie: poeto siądź,
Skończ ten swój niezwykły wiersz…
… Pusta kartka… i tylko znów ogarek świecy.
Dla ciebie dziś kupiłem tych chryzantem pęk,
A tutaj jabłka z drzew postrącał wiatr.
… A miałeś zerwać…
Tak mało ze mnie masz, zatroskana twarz,
Przepraszam cię.
Ty mnie przepraszasz?
Tak przepraszam cię… itd.