ROZRZUTNA I OSZCZĘDNY

ROZRZUTNA I OSZCZĘDNY
Rozmawiała Monika Berkowska
Źródło: Gala, 16 grudnia 2002

R: Czym różni się Gwiazdka w domu dzisiejszej Magdy Umer od Gwiazdki w domu małej Magdy – Małgosi (bo takie podobno jest pani „urzędowe” imię?
MUŁ Wieloma rzeczami. Święta mojego dzieciństwa zapamiętałam jako dni, w które dostajemy czekoladę , pomarańcze i książki „pod choinkę”. Nie chodzimy do szkoły, leniuchujemy i to właściwie wszystko …

R: Jak to? A 13 potraw, kolędy, Pasterka?
MU: Niczego takiego nie było, bo rodzice nie wierzyli w Boga i nas tak wychowywali.

R: A czy to prawda, że pani sama przyjęła chrzest, już jako dorosła osoba?
MU: Nie sama, tylko z malutkim synkiem Mateuszem, który dzisiaj jest 25 letnim mężczyzną.

R: Dlaczego to pani zrobiła?

MU: Z wielkiej potrzeby duchowej.

R: A dzisiaj do Wigilii siadacie z całą rodziną?
MU: Mój tata nie żyje już od 15 lat, rodziców mojego męża też już nie ma na tym świecie. Przywozimy na wieś moją mamę, w Wigilię albo Boże Narodzenie, przyjeżdża też brat z rodziną…

R: A pani dzieci?
MU: W tym roku po raz pierwszy nie będzie Mateusza , bo studiuje w Nowej Zelandii
To będzie pierwsza Wigilia bez niego.

R: Tęskni Pani za nim?
MU: Bardzo, ale jeszcze bardziej cieszę się, że jest tam szczęśliwy. Jesteśmy w codziennej mailowej łączności . Dawno nie byłam z nim w tak intensywnym kontakcie, jak teraz.

R: Co on tam studiuje?

Lingwistykę stosowaną. To jego drugi fakultet. Ma nieprawdopodobną łatwość uczenia się języków. Jego dziadek znał ich pięć! Młodszy syn, Franek jest w III klasie liceum. Im. Staszica w Warszawie. Moi synowie kochają się bardzo, chociaż każdy z nich ma innego ojca.

R: Wróćmy do Gwiazdki. Co robicie w tym roku?
Na gwiazdkę robimy te wszystkie „głupoty”, które robią ludzie. Kupujemy ryby , grzyby, lwyby, ciasta ,pierogi, prawie nic nie robimy sami (tzn. mąż robi bigos i śledzie , a ja zupę grzybową) …

R :Nie ma pani ambicji bycia wspaniałą gospodynią i przygotowania wszystkiego samej?
MU: Sama Gotuję przez cały rok i bardzo bym chciała na święta nie gotować. To wszystko, co kupimy potem bardzo ładnie układamy na bardzo ładnych talerzach… Cieszymy się ,że stół wygląda pięknie i odświętnie, dzielimy opłatkiem, śpiewamy wspólnie kolędy. Ponieważ wszyscy znają tylko jedną, dwie zwrotki, przepisałam najpiękniejsze kolędy i śpiewamy je razem.. długo, długo-no a potem prezenty. Udajemy, że nie wiedzieliśmy co dostaniemy, chociaż najczęściej każdy składa wcześniej jakieś zamówienie.

R: Pani złożyła już zamówienie?

MU: Wymarzony prezent dla mnie to cała lista książek i płyt. Zawsze mówię Frankowi o czym marzę ,co mają mi kupić. Ale w tym roku już nie należy mi się prezent, bo kupiłam sobie w Toskanii lalkę -marzenie mojego życia!

R: Dorosła kobieta kupuje sobie lalkę?!

MU: Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Może to jest podświadome marzenie o wnuczce… a może niespełnione marzenie z dzieciństwa…

R: Jaką cenę się płaci za pokazywanie się na scenie?
MU: Sporą. Na szczęście ja rzadko wychodzę na scenę.

R: Pewnie bliscy są dla Pani wsparciem.
MU: Są, ogromnym

R: Komentują jakoś Pani występy?
MU: Chyba tylko raz byli na koncercie ze mną w roli głównej… Ja nigdy nie zapraszam najbliższych, bo mnie to krępuje.

R: Z czego to wynika?
MU: Ze wstydu. Ja jestem potwornie zażenowana tym, że wychodzę na scenę. Rodzina to jest świat NORMALNY, w przeciwieństwie do nienormalnego świata artystycznego, który także kocham, ale inaczej.

R: Dlaczego nie chciała Pani występować?
Do dzisiaj nie chcę. To jest ciągle gwałt zadawany mojej naturze. Ile razy wychodzę na scenę-tyle razy szczypię się, czy to jawa, czy to naprawdę ja jestem tą kobietą, która zdecydowała się na spotkanie z zupełnie obcymi ludźmi! Ale po zaśpiewaniu, trzech piosenek czuję takie fale ciepła od ludzi, które dają mi siłę i ogromny zastrzyk energii. To sprawia, że ta godzina mija nie wiadomo kiedy, a ja mam wrażenie, że zrobiłam coś potrzebnego i ważnego.

R: Jest Pani osobą nieprawdopodobnie wrażliwą- jak się z tym żyje w niewrażliwym świecie?
Nie nazwałabym tego wrażliwością, tylko nadwrażliwością, bo jednak to nie jest norma. W życiu szukam ludzi, którzy podobnie patrzą na świat. Dlatego szukam tego w poezji, w literaturze, albo w filmie, teatrze, obrazach, muzyce. Czuję się trochę odludkiem i dziwakiem, ale mi z tym dobrze.

R: Jak to możliwe, że ułożyła sobie Pani życie z mężczyzną , który jest absolutnym Pani przeciwieństwem?

MU: Do dzisiaj zadaję sobie to pytanie, a jesteśmy już razem prawie dwadzieścia lat.
Mimo że on jest biznesmenem (już jego rodzice i dziadkowie byli kapitalistami), ma naturę artysty i myślę, że tylko dzięki temu mogę z nim być. Chociaż jest realistą, twardo stąpającym po ziemi , jest także człowiekiem bardzo czującym ten inny, artystyczny świat.

R: Jakie ma wady?
MU: Jest na przykład chorobliwym pedantem. I tyranem. Ale ma przy tym tyle wdzięku ,że ja mu wszystko wybaczam. Nawet chorobliwe skąpstwo.

R: Jak to skąpstwo? Przecież wybudował dla pani dom, kupił samochód, otoczył luksusem? To nieprawda?
MU: To prawda, ale jednocześnie cierpi z powodu każdej niepotrzebnie (według niego) wydanej złotówki we wszechświecie.

R: Na jaki najromantyczniejszy prezent było go stać?
MU: Na dwutygodniową wycieczkę na Kubę, dwanaście lat temu, ale to było w ramach przeprosin.

R: Jak to przeprosin, za co?
MU: Kiedyś kupiłam sobie bardzo taniego walkmana, do pracy. Kosztował 35 dolarów. Mało mnie nie zabił, że wydaję pieniądze na takie coś, co rozpadnie się za kilka dni, bo jest za tanie, a ja kupiłam coś tak taniego specjalnie, żeby nie narzekał ,że szastam pieniędzmi…
Strasznie na mnie krzyczał, a ja płakałam i powiedziałam, że od niego odchodzę, bo już nie mam siły uważać w życiu na te wszystkie głupoty, na które on mi każe uważać. (Na przykład że za grubo kroję plasterki sera, albo zbyt rozrzutnie obieram ziemniaki…)Musiał się przestraszyć, że naprawdę odejdę i pobiegł wykupić Sylwestra na Kubie. Było cudownie.

R: Nie zawsze jest więc tak chorobliwie oszczędny.

MU: Jest taka piękna anegdota, którą on sam pointuje. Kiedy nasz syn Franek był malutki jak orzeszek i skończył miesiąc- ja postanowiłam pokazać moje cudo kilku bliskim przyjaciołom i urządzić coś w rodzaju małego przyjęcia. W naszym domu było wtedy wyłącznie szare mydło typu „Jeleń”. Po pierwsze dlatego, że dzieci były alergikami i lekarze zalecali używanie takiego mydła, a po drugie dlatego, że bardzo się to podobało mojemu oszczędnemu mężowi. Tym szarym mydłem Jeleń pachniała cała łazienka, jeżeli można to nazwać zapachem …I ja powiedziałam do Andrzeja:- Słuchaj, jak przyjdą goście, to może byśmy wyjęli jakieś takie eleganckie mydło, zagraniczne (Był rok 1985 i eleganckie zagraniczne mydło to było naprawdę coś). Mam ich kilka w bieliźniarce. Dostałam je Za Darmo, podkreśliłam trzy razy, od pewnego dentysty z Paryża, który darzył mnie sympatią. Czy moglibyśmy wyjąć takie jedno, Paco Rabanne i położyć w łazience. On bardzo długo nad tym myślał, nie chciał się zgodzić. W końcu ustąpił, ale chodził wściekły. Już za pięć minut mają przyjść goście, a mydełko leży nie zaczęte. Umyj nim ręce, proszę, bo od razu będzie widać, że to tylko dla gości. I widzę, przez uchylone drzwi, jak on z przegraną miną myje ręce i słyszę, jak mówi pod nosem „no nie, ja z tą kobieta do niczego w życiu nie dojdę”…

R: I jak sobie Pani z tym radzi?

MU: Zawsze go oszukuję. Zawsze mówię, że wszystko było za darmo. 3/4 rzeczy dostałam od moich przyjaciół w prezencie. Krysia Janda twierdzi, że on dokładnie wie i chce być oszukiwany, bo mu te duże sumy nie przechodzą przez gardło. Gdyby on znał prawdziwą cenę mojej lalki z Toskanii, musiałabym się do pani przeprowadzić na jakiś czas, aż mu przejdzie…

R: Jaka jest ta lalka?

MU: Niezwykła Nazywa się Buba Matylda.

R: A czy on pozwala sobie robić prezenty?
MU: Rzadko, bo nie znosi wydawania pieniędzy na cokolwiek, nawet na niego. Urodziny, imieniny , Gwiazdka, to jedyne dni, kiedy można wydawać pieniądze na prezenty.

R: I co mu pani kupi w tym roku?
MU: Bardzo drogi i piękny sweter i powiem, że była straszna przecena i że właściwie to mi jeszcze zapłacili parę groszy, żebym go tylko wzięła.

R: Co teraz wybrałaby Pani dla synów?
MU: Franek pewnie chciałby wszystko o nurkowaniu i o jaskiniach. Nurkuje razem z ojcem, a po jaskiniach chodzi nie wiem po jakich przodkach. Szlag mnie trafia. Jestem przerażona tymi jego pasjami. Mateusz też ciągle uprawia jakieś sporty, jest instruktorem narciarstwa, gra w koszykówkę, ostatnio w jakiegoś podwodnego hokeja, czy coś w tym rodzaju!
Wolałabym, żeby grali w szachy, żebym ja się nie musiała tak bez przerwy o nich bać i denerwować ale na razie to jest marzenie ściętej głowy, bo młodość podobno musi się wyszumieć

R: Słyszałam, że mówi Pani na męża „płetwonurek”?
MU: Tak i on to uwielbia. Należał do tej pierwszej grupy płetwonurków w Polsce. W tej chwili jest to modny sport, wtedy było to coś niespotykanego.

R: A mąż podobno zwraca się do Pani – Małgosiu?
MU: Tak mam wpisane do dowodu.. Czasem mówi Magda, ale chyba rzeczywiście najczęściej Małgosia. Może chce żebym dla niego była Małgosią?

R: Oszczędną Małgosią?
MU: Oszczędną Małgosią to ja nigdy nie będę ( śmieje się), ale Małgosią dla niego mogę być.

R: Jaki jest ten mężczyzna w Pani domu, boi się Pani męża?
MU: Widocznie lubię się bać, bo nie ma innego wytłumaczenia dla tego związku. Na szczęście on mnie kocha.

R: Ma Pani niezwykłe poczucie humoru.
MU: Bez poczucia humoru, z takim smutkiem genetycznym, nie dałabym rady na tym świecie.

R: Co pomaga na smutki?
MU: Czekolada na gorąco! To podstawa. A poza tym Joga i lampy imitujące słońce .Cała Skandynawia się nimi leczy, pewnie pomogłyby mi przetrwać zimę. Na razie takimi lampami dla mnie są moi bliscy i przyjaciele. I jednak zawód, w którym tkwię. To, że potrafię się co jakiś czas zapalać do tego, co chcę zrobić .Tym żyję. A już w lutym, zaraz po premierze przedstawienia, które przygotowuję w teatrze „Ateneum” wyjeżdżam na wakacje zimowe do mojego syna , do Nowej Zelandii- tam będzie wtedy pełnia lata!

R: Strasznie pani zazdroszczę… A co to będzie za przedstawienie?
MU: Spektakl poświęcony twórczości Wojtka Młynarskiego, z okazji 40 lecia jego działalności .Wystąpią w nim wybitni aktorzy: Stanisława Celińska ,Piotr Fronczewski, Piotr Machalica, Marian Opania, Maciej Sthur, Zbigniew Zamachowski i Wiktor Zborowski.

R: Wspaniała obsada! Trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę.
MU: A ja dziękuję za gorącą czekoladę. Melancholicy wszystkich krajów – łączmy się w walce ze smutkiem i rozjaśniajmy sobie życie wszystkimi dostępnymi środkami…

Do spisu artykułów