KONSTANTY ILDEFONS DEZYNWOLTURA GAŁCZYŃSKI

KONSTANTY ILDEFONS DEZYNWOLTURA GAŁCZYŃSKI

„Dom na wzgórzu. Z oknami dziesięcioma.
W każdym oknie pelargonia nieruchoma.
Dom ceglany w słońcu się rumieni
Jakby wielkie jabłko na jesieni.
Pelargonie stoją w równym rzędzie.
Dzikie wino zawiesza się wszędzie.”
(1951 rok)

Wróciłam wczoraj z Prania, na Mazurach, gdzie znajduje się najsłynniejsza leśniczówka w Polsce. Spędził w niej swoje ostatnie lata odkrywany przez coraz młodsze pokolenia, niezwykły poeta, tłumacz i humorysta. Ani ta poezja, ani to miejsce nie przypominają zakurzonego muzeum. Minęło 55 lat od Jego śmierci, a młodzi ludzie ciągle znajdują coś dla siebie w wymyślonych przez niego światach, wolą nonsensy od sensów i tak jak On drwią sobie z patosu, w jaki poniektórzy lubią ubierać ważne sprawy tego świata. W Leśniczówce Pranie- zielone dzikie wino oplata okna ostatniego szczęśliwego mieszkania poety. A w mieszkaniu biurko fotel , lampa, Zielona Gęś, jak wierny pies ”przy nodze” biurka, , masa ciekawych zdjęć, obrazów, komplet wszystkich wydanych książek. Dbają o to miejsce z niezwykłą czułością dzisiejsi gospodarze – poeta Wojciech Kass ze swoją żoną Jagienką. Dbają także o to, aby to miejsce tętniło życiem kulturalnym. To ważne w czasach kiedy nie tętnią nim właściwie żadne środki masowego przekazu, liczące się jedynie ze „słuchalnością ” i „oglądalnością”. Pielgrzymują do sanktuarium pana Konstantego ludzie z całej Polski. Ludzie wdzięczni za to, że kiedyś im te wiersze pomogły i pomagają w dalszym ciągu.

I ciągle ciekawi ich poeta jako człowiek. I historia jego wielkiej miłości do żony- pięknej, srebrnej Natalii, której tu sporo zdjęć i portretów. Dla niej napisał swoje najpiękniejsze wiersze, bo Ona była najważniejsza:

„Jedni mówią on jest nasz
Drudzy mówią on jest nasz
A ja jestem tylko twój, jedyna.

Jedni mnie kuszą na Wschód,
Drudzy mnie ciągną na Zachód,
A ja wolę, po wypłacie, z tobą iść do kina.”

Po latach, o skomplikowanych wędrówkach światopoglądowych poety, nałogach i słabej konstrukcji psychicznej, chcą dyskutować jedynie studenci i badacze literatury. Czytelnicy chcą czytać wiersze, bo one pomagają im żyć.

„Już tamci się rozjechali
A czemu oni zostali
I tak się ciągle trzymają za ręce?
Jeszcze oboje tacy młodzi,
Ale ona smutna i on smutny chodzi,
Jakby tu mieli nie wrócić więcej.
Ona już sobie ust nie maluje
On pisze listy i płacze;
Wieczorem snują się koło domu
Gryzą ich jakieś rozpacze.”
(„Dziwni letnicy”)

Jak bardzo śpiewne są te wiersze! Wierszo- piosenki. Nawet wtedy, kiedy nikt nie ułoży do nich swojej melodii. Wystarczy zapisać na pięciolinii interwały pana Ildefonsa…

Do Prania przyjechałam na finał IV- go ogólnopolskiego konkursu recytatorskiego im. K. I. Gałczyńskiego. Byłam jurorem i na własne oczy widziałam, jak te wiersze w wykonaniu młodych ludzi młodnieją i pomagają słuchającym i recytującym.

„ Mówiłam tobie już pięćdziesiąt kilka razy,
Żebyś już poszedł sobie, przecież pada deszcz,
To przecież śmieszne takie, stać tak twarz przy twarzy,
To jest naprawdę niesłychanie śmieszna rzecz;
Żeby tak w oczy patrzeć: kto to widział?
Żeby pod deszczem taki niemy film bez słów,
Żeby tak rękę w ręku trzymać, kto to słyszał
A przecież jutro tutaj się spotkamy znów –
I tak się trudno rozstać i tak się trudno rozstać
Bo jeśli nawet trochę pada, to niech pada
I tak się trudno rozstać i tak się trudno rozstać
Nas chyba tutaj zaczarować musiał deszcz…”

A wokół zielony las, zielona scena, zielone gęsi na każdym kroku i (trochę nawet za) zielony pomnik poety. Laureat Grand Prix młodziutki Jan Jasiński z Mielca otrzymuje złotego Watermana z obowiązkowo zielonym atramentem… W tutejszym sklepiku można kupić płytę niezwykłej urody: ”Kruchy świat, kruche szkło”- mówi na niej wiersze poety Wojciech Malajkat a śpiewa je Grzegorz Turnau. Jesteśmy w zaczarowanym świecie:

„a po pogrzebie, pod korniszon
niech epitafium mi napiszą:
TU LEŻY MAGIK I MAŁPISZON,
pod spodem taki tekst:
„Liryka , liryka , tkliwa dynamika,
angelologia i dal.”

Na tej twórczości ”wychował się” Jeremi Przybora i Agnieszka Osiecka…bardzo słychać to w ich tekstach. Opowiadał mi nawet Jeremi, że kiedyś zaczepił go pan Konstanty i pogratulował mu czegoś, co właśnie usłyszał przez radio. „Był to wielki dzień w moim życiu, dodał mi wiary, że to co robię ma jakiś sens, poza zabawianiem samego siebie i zarabianiem na życie ”- mówił.

Młodziutka Agnieszka Osiecka jakiś czas mieszkała w leśniczówce Pranie; przyjaźniła się z leśniczym, panem Stachem Popowskim, a ten pozwalał jej pracować przy biurku Mistrza. Była szczęśliwa z tego powodu i czuła się wyróżniona. Wiele Jego wierszy znała na pamięć. Podobnie jej koledzy i koleżanki z STS-u. Cały kabarecik Olgi Lipińskiej, który „właśnie leciał” przez ćwierć wieku w Telewizji Polskiej – był z ducha Gałczyńskiego; nie raz zresztą sięgano w nim po Jego teksty. A Piotr Skrzynecki i Piwnica pod Baranami? A Miron Białoszewski? Wszyscy oni mają za co dziękować poecie. I może to Najmniejszy Teatrzyk Świata – „Zielona Gęś”, otworzył drogę teatrzykom , kabaretom i kabarecikom w Polsce Ludowej…

„ Łezka i groteska
Serca zawiłość
I ojczyzny miłość,
Ogień i dym.
I pijaństwo (wodą) ze źródła Hipokrene,
I piosenka z niesłychanym refrenem:
Rym. Cym. Cym.”

Leśniczówka Pranie…

Spałam tu wczoraj po raz pierwszy w życiu . Zapadłam w sen tak dobry i głęboki, że nawet nie słyszałam burzy, o której nazajutrz opowiedzieli mi gospodarze.

I przypomniała mi się „Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha” i „Sanie” i cudowna „Kronika Olsztyńska”, a szczególnie ten fragment:

„I gdy człowiek wejdzie w las to nie wie
Czy ma lat pięćdziesiąt czy dziewięć
Patrzy w las jak w śmieszny rysunek
I przeciera oślepłe oczy,
Dzwonek leśny poznaje, ćmy płoszy
I na serce kładzie mech, jak opatrunek.”

Ja mam lat i pięćdziesiąt i dziewięć, czyli pięćdziesiąt dziewięć – i ciągle bardzo chętnie wchodzę w zielony las twórczości poety. I Jego wiecznie zielone wiersze- evergreeny, kładę sobie czasem na serce…jak opatrunek.

„Chciałbym więcej ptaków,
Drzew z ptakami,
Więcej blasków, gwiazd, obłoków,
Trzcin, kaczek na wodzie…

I uchwycić to wszystko rękami,
Ucałować to wszystko ustami
I tak zajść, jak słońce zachodzi”

Czy wyobrażacie sobie państwo piękniejsze za(e)jście?
Ja nie. Rym, cym, cym.
Magda Umer
Pęcice Małe, 2008

Do spisu artykułów