BO W NAS NADZIEJA

…BO W NAS NADZIEJA…
Rozmawiała Karolina Korwin Piotrowska
Źródło: Sukces, grudzień 2005

Polskę zalała nowa moda. Na czytanie i słuchanie bajek. Jedną z jej sprawczyń jest MAGDA UMER. Postać niezwykła, cudowna, jak piosenki, które śpiewa. Oto intymna rozmowa o bajkowym prozacu moralnej poprawności, zniewolonych pokoleniach, potrzebie duchowości i nadziei, którą trzeba mieć do końca…

Sukces : Po co ludziom bajki?

Magda Umer : Są potrzebne do szczęścia.

S : Czyli bajka jest jak Prozac?

MU : To coś w rodzaju prozacu. Jestem wdzięczna młodym ludziom, którzy mi to zaproponowali. Do tej pory czytałam bajki tylko moim dzieciom, Weronice Olbrychskiej , Agatce Przeradzkiej, Jędrkowi i Adasiowi-czyli dzieciom Krysi Jandy …
Zawsze lubiłam to robić, ale poza wąskim gronem najbliższych nikt tego nie słyszał. Nie przygotowywałam się w domu do czytania tych bajek. Czytałam z marszu, bo sama chciałam dziwić się słowom, które czytam. Pierwsza reakcja jest najważniejsza.

S: To bajki stare jak świat, napisane nowym językiem. Ryzykowne… Byliśmy przyzwyczajeni do języka Braci Grimm, Andersena, a tu szok! Schemat ten sam, ale wykonanie nowe.
MU : Zachwyciło mnie to, że ludzie, którzy piszą ‘Na nowo” te bajki , pan Jarosław Mikołajewski i Grzegorz Kasdepke , interesują się również losem wilka czy okropnej żony rybaka. Wilka nikt nie morduje, tylko dzieci go sobie oglądają w zagrodzie. A żona rybaka idzie po rozum do głowy.

S: Czyli szansa na przetrwanie bajek oderwanych od archaiczności i rodzaj politycznej poprawności, bo kiedyś politycznie poprawne było wilka zabić, ale teraz wilk ląduje na terapii w zagrodzie.
MU : Tak , pokazać, że nie należy czynić zła i nienawidzić. Dam głowę, że ten wilk już nikogo nigdy nie skrzywdzi. Nie nazwałabym tego polityczną a bardziej moralną poprawnością… Bez nachalnej dydaktyki, z dowcipem, ciepłem. Ten, kto te bajki napisał, kocha nie tylko dziecko, które będzie je czytało, ale także jego rodziców, dziadków, nianie. Zakłada, że cały świat wart jest miłości. W czasie czytania tych bajek wiedziałam, że robię coś ważnego. Nie tylko dla najmłodszych. Bo one mądrze wychowują ludzi.

S: Wracamy do korzeni, bo bajka miała wychowywać?

MU: Oczywiście, że tak- poprzez morał. Bajka bez morału nie jest bajką.

S: Pierwsze reakcje po nagranych bajkach?

MU: Cudowne! Widzę to na stronie internetowej, ludzie są zachwyceni, jest pozytywne szaleństwo….Ulubienicą dzieci, ich mam i babć zostałam gdy nagrałam płytę z Grzesiem Turnauem „Kołysanki Utulanki”. Kiedyś szłam z Jeremim Przyborą po Łazienkach i podchodziły do mnie mamy z wózkami, mówiąc, że dzieci tego cały czas słuchają…i one też są zachwycone. Myślałam, że co najwyżej usłyszy to mała Bronka Zamachowska, której dam płytę, a okazało się, że to jest też ważne dla innych. Może to jest dowód na to, że ludzie w tym szalonym świecie potrzebują prostych, pięknych historii? Te bajki wyrastają z tradycji, z pewnego pnia kulturowego. Nic nie niszczą, są genialną kontynuacją pewnej myśli zaczętej kilkaset lat temu.

S: Kolejne pokolenia wychowane są na tobie – Magda Umer matką i babką Narodu… Zdajesz sobie sprawę z tego, że dzieci, które znają te bajki, bawią się Barbie, oglądają Atomówki?
MU : Nawet nie potrafię sobie Barbie wyobrazić…jestem z odległej epoki. Ja moim dzieciom, dziś dorosłym, czytałam bajki Brzechwy, Tuwima, Braci Grimm i Andersena.

S: Jakie są twoje najwcześniejsze wspomnienia związane z bajkami z dzieciństwa?
MU: Ja się w nich zaczytywałam. Mam ukochaną bajkę Andersena pt. „Mały Klaus, duży Klaus”. Uwielbiam też bajki Brzechwy. Bajki czytał mi tata, robił to nadzwyczajnie…
Potem zostałam mamą i z rozkoszą rzuciłam się na te książki, uświadamiając sobie, że nic się nie starzeje. Oprócz czytania bajek też je wymyślałam, co bywało trudne, bo trzeba było je odtwarzać co wieczora od nowa. Wymyślaliśmy postaci i historie. Mateusz miał Antyka i Maćkę, a Franek- Dendola… i jeszcze kogoś ważnego, ale zapomniałam ze starości…Opowieści o tych ulubieńcach trwały latami. Bajki uczą kreatywnego myślenia. Nie znoszą kłamstwa, więc ich wymyślanie musi być oparte na prawdzie. Każda nieszczerość w bajce wychodzi, bo od razu widać, że ktoś coś kombinuje, ale na szczęście, zgodnie z regułą bajki, ponosi klęskę.

S: Dziś wiara w to, że dobro zawsze zwycięża , jest naiwna…
MU: W momencie kiedy stracę naiwność, nie będę chciała żyć na tym świecie. To, co ludzie robią innym ludziom od lat, pomagając sobie po klęskach żywiołowych, a z drugiej strony, mordując siebie nawzajem , z imieniem Boga na ustach, jest straszne. Na to rodzajem lekarstwa może być bajka. Moje dzieciństwo mimo całej tragiczności związanej z chorobą mojego młodszego brata było szczęśliwe, ,bo wierzyłam w dobry świat, z bajek, piosenek, opowiadań. Bez tego nie ma życia, bo ostatnie, co można zabrać człowiekowi, żeby go zabić, to jest nadzieja. Kiedy dowiedziałam się, że jest akcja „Cała Polska czyta dzieciom”, myślałam, że to paranoja, bo ludzie czytają dzieciom, jak mnie czytano i jak ja czytałam swoim synom. Prawda jest straszna. Dowiedziałam się, jak wielu ludziom nikt nigdy nie czytał bajki, nikt przed snem nie pocałował i nie przytulił… To, że człowiek poświęca czas, miłość nowym istotom, które przychodzą na świat, decyduje o tym, jaki ten świat będzie później. Jest takie zdanie, że gdyby wszystkie dzieci były kochane, na świecie nie byłoby wojen. Święte słowa.

S: Dziś świat jest przewrócony do góry nogami. Dlatego że nas nie przytulano, wyrosło konsumpcje pokolenie?
MU: Wyrosło pokolenie, które zobaczyło, że od dzieciństwa ich rodzice rano gdzieś biegli. Potem przynosili im ubrania, zabawki, wyjeżdżali z nimi na superwakakcje… Nie mieli jednak najważniejszej rzeczy dla dzieci- czasu i cierpliwości, a ich dzieci nie poznały ciepła rodziców. To nie procentuje najlepiej.

S: Czy jesteśmy straconym pokoleniem?

MU: Nie, bo mam nadzieję, że ludzie wiedzą, że dziecko trzeba przytulić i porozmawiać z nim , a nie sadzać bezmyślnie przed głupawą telewizją. Gdybym nie miała wiary w to, że nie jest do końca beznadziejnie, nie chciałabym chyba żyć. Robię, co tylko mogę, aby pokolenia ogłupione przez debilną, zabitą przez kryterium oglądalności, telewizję nie ogłupiały do końca. Mam nadzieję, że dzięki takim inicjatywom, jak te bajki, młode pokolenie będzie dowcipniejsze, lepiej nastawione do świata, a swoich dzieci, jeśli je będzie miało, nie zapomni przytulić i pocałować.

S: Popularność tych bajek pokazuje, że wszystko już było. PO zachłyśnięciu się masowością popkultura zaczyna być niestrawna. Kariery robią ludzie z niszy, z założenia niekomercyjni. Nie ma ich w prasie kolorowej, ale przebijają się. To znak czasów- zachowujemy indywidualność wbrew nakazowi masowości?
MU: Nie udawajmy, że tego nie wiemy! Im mniej oglądalności, tym więcej kultowości. Ja zawsze chciałam jedynie „robić swoje”. I robiłam, ,ze wszystkimi tego konsekwencjami.

S: Pamiętam entuzjazm ludzi po twoim koncercie na festiwalu w Opolu, poświęconym Agnieszce Osieckiej. Co się stanie, kiedy teraz kryterium oglądalności zabierze im takie wrażenia? Takie koncerty?
MU: Ja od tego czasu niewiele w telewizji zrobiłam, bo „nie podchodzę pod oglądalność”. Ale dzieje się za to coś innego. Gdziekolwiek pojadę, przychodzi coraz więcej wygłodniałych ludzi. Ludzie tego potrzebują. Czyli kto ma rację? Ja mam coraz więcej publiczności.

S: Dzieci, które słuchają dziś bajki o rybaku i złotej rybce, kupią twoje płyty i pójdą na koncert…
MU: Jeśli będę jeszcze żyła… Spełnia się coś takiego, czego bym nie oczekiwała w najśmielszych snach- jestem potrzebna. Jesienią życia zbiera się owoce całego życia i ja je zbieram. Myślę, że przez publiczność jestem bardziej nagradzana za to, czego w życiu nie zrobiłam, czemu się nie poddałam, niż za to, co w sumie zrobiłam. Patrzę z nadzieją na twoje pokolenie, bo robicie teraz najlepsze z możliwych rzeczy w mediach, kulturze, sztuce, oby tylko wam dano jeszcze więcej możliwości.

S: Moje pokolenie patrzy z podziwem na twoje, jako na to, ,które w niewoli było wolniejsze mentalnie od mojego. Teraz jest wolność, ale wielu rzeczy nie robimy. Wy niby byliście zniewoleni i robiliście bo chcieliście…
MU: Dokładnie tak było. Nie zamieniłabym się na młodość z twoim ani z żadnym innym, młodszym pokoleniem. Kolejne pokolenia zatracają spontaniczny smak radości. Zarzucone niepotrzebnymi przedmiotami, nie umieją się już cieszyć z rzeczy malutkich, a moje bazowało na tym, bo zupełnie nie miało nic, oprócz siebie.

S: Czas jest nieubłagany… Jesteście dla nas jednak retro…
MU: Najpiękniejsze, co może spotkać człowieka to zostać autorytetem. W Polsce jest głód autorytetu. Widzę to na swojej stronie internetowej, gdzie młodziutkie osoby piszą do mnie o wszystkim. Cieszę się, że jestem im potrzebna.

S: Tym samym młodym ludziom, którzy żegnając papieża, wyszli na ulicę, do kościołów, bez względu na światopogląd…
MU: Co to był za szok dla mojego pokolenia, prawda? Oni nagle nie wstydzili się uczuć. Nikt nie spodziewał się, że jest tak ogromna potrzeba życia duchowego. Pani, która u mnie sprzątała przez lata, powtarzała :” Za czym ci ludzie tak gonią? Przecież do grobu człowiek nawet łyżeczki ze sobą nie weźmie”. Święte słowa. Po co nam to wszystko? Ja nie będąc pokoleniem JP II tylko pokoleniem JPI, czyli Jeremiego Przybory, bardzo lubiłam papieża jako człowieka. Pokazał, że najważniejsza jest miłość. Miłością zbawia się zło. To było oczywiste, ale zrobione w prosty sposób. Pokazywał, że dzielenie się sobą z drugim człowiekiem jest najważniejsze. I nie ma co tego przeliczać. A teraz przelicza się wszystko na słupki, na waluty…

S: Będąc jedną nogą w komunizmie, dla 20-latków jesteśmy jak ciotki rewolucji. Które pokolenie przyniesie nam nadzieję?
MU: To, które czyta bajki. Ono będzie miało jedną prababcię komunistkę, drugą z Solidarności, obie będzie kochać. Poda rękę ponad podziałami. Trzeba zasiać ziarno, dać czas, by wyrosło. Musi minąć czas.

S: A tego nie da się przyspieszyć?

MU: Ale można dać Bogu, losowi szansę. Jak w tym kawale, kiedy Żyd modli się do Boga o wygraną na loterii i Bóg wychyla się i woła z nieba : „Ty najpierw kup los!”. Trzeba kupić los i go wypełnić. Na razie kupujemy losy, wypełniamy je, jak kto potrafi, potem możemy mieć pretensje, czy wygraliśmy, czy nie.

S: Ale czy jest dla nas nadzieja?
MU: Nie zamykajmy żadnych drzwi, dajmy nadzieję, jak w tych mądrych bajkach…Cała nadzieja w pokoleniu twoim, twoich dzieci, wnuków… Nawet odchodząc na zawsze machając do ciebie ręką z daleka, będę myślała, że jest. Jest nadzieja…

Do spisu artykułów