ŻYCIE TO PUŁAPKA
rozmowa Magdy Umer z Jeremim Przyborą
Źródło: Rzeczpospolita, 12 grudnia 2000
Kilka lat temu zadzwoniła do mnie Agnieszka Osiecka i poprosiła, abym przeprowadziła wywiad z Jeremim Przyborą ”na jakikolwiek temat”. Jej znajomi zakładali nowe pismo, a ona chciałaby im pomóc w utrzymaniu wysokiego poziomu artystycznego. Pomogła, ale (niewykluczone, że z tego powodu właśnie) pismo padło po kilku numerach i nasza rozmowa nigdy się nie ukazała.
Tylko Bóg raczy wiedzieć dlaczego kilka dni temu natknęłam się na ten wywiad przeglądając stare papiery i tylko On wie , dlaczego następnego dnia zadzwoniła do mnie „Rzeczpospolita” prosząc, abym napisała o Mistrzu kilka słów , z okazji jego 85 tych urodzin.
…A oto niegdysiejszy śnieg, czyli tamta rozmowa (z 1992 lub 93 roku):
MU: Jeremi, co to jest – według ciebie – natchnienie?
JP: Nie wiem. Przypuszczam, że ja bym miewał natchnienie , gdyby nie to , że potrzeba zarabiania na życie zawsze to natchnienie wyprzedzała. Zanim zdążyłem usiąść i poczekać na natchnienie, już musiałem zarobić jakieś pieniądze. A że nic nie szło mi tak łatwo jak pisanie, więc pisałem. Ale dużych pieniędzy , jak wiesz, nie zarobiłem nigdy.
MU: I nigdy nie pisałeś ot tak , z potrzeby serca?
JP: Pisałem, jako młody chłopak. Pierwsze wierszyki pisałem zawsze raz w roku – 2 września. Wtedy wypadały imieniny ojca. Ojciec mój zawsze był dumny z tych grafomańskich dowodów uczuć synowskich.
MU: A czy czytałeś wtedy wiersze poetów uznanych?
JP: Oczywiście. W gimnazjum byłem dobrym polonistą. Pisałem na przykład popisowe wypracowania, za które bardzo chwalił mnie mój profesor Rygier (nota bene mąż Zofii Nałkowskiej). Kazał mi je czytać przed całą klasą.
MU: Czy przejawiałeś jakieś zdolności aktorskie?
JP: Bo ja wiem… odniosłem na przykład wielki sukces w szkole, wyprzedzając Kazimierza Brandysa (ucznia tego samego gimnazjum, im. Mikołaja Reja) ”przeskoczyłem” go recytując wiersz Bronisławy Ostrowskiej. Do dziś pamiętam początek tego wiersza: „Na długi marmur szybko spływa długi , przerwany pereł sznur..”, a potem, na akademii, deklamowałem (jako nagrodę za tamto zwycięstwo) modlitwę Konrada z „Wyzwolenia”.
MU: A ty byłeś taki Julcio Słowacki, czy normalny chłopak?
JP: Normalny chłopak raczej. Chociaż może zbyt intensywnie kochający się w kobietach. Intensywnie i skrycie. Na początek poszły bohaterki wszystkich utworów Żeromskiego. Kochałem je wszystkie naraz właściwie…
MU: A gwiazdy filmowe?
JP: Janette McDonald! Szalałem za nią!
MU: Kiedy pojawiły się te prawdziwe kobiety, przez które nie mogłeś spać i o których śniłeś po nocach?
JP: Niedługo potem.
MU: Pisałeś dla nich wiersze?
JP: Wierszy niewiele, ale listów miłosnych napisałem sporo
MU: A co robisz tak na co dzień, oprócz pisania autobiografii, na którą wszyscy czekają?
JP: Teraz szykujemy się z Alicją do podróży za ocean, do Waszyngtonu. Mieszkają tam nasze dzieci .Po powrocie wrócę do pisania. A poza tym żyję zwyczajnie. Robię zakupy, czytam książki, gazety, oglądam telewizję. Wiosnę , lato i jesień spędzam w swoim wiejskim domu. Nie prowadzę ożywionego życia towarzyskiego i za nim nie przepadam.
MU: Jeremi, kiedy rozmawiałam z tobą we wrześniu 1989 roku, zadałam ci pytanie, co myślisz o przyszłości naszego kraju w zmienionym ustroju. Roztoczyłeś wtedy bardzo optymistyczną wizję. Czy dzisiaj odpowiedziałbyś podobnie?
JP: Niestety nie.
MU: Jak ci się wydaje, dlaczego?
JP: Dzisiejsze życie podszyte jest strachem o jutro. Większość ludzi boi się degradacji i pauperyzacji. I nic nie pomaga to, że inni się bogacą, bo zawsze tak było z ludźmi, że bogactwo i powodzenie innych , tych ,mniej licznych, tych wybranych, nie bardzo ich pociesza i nie jest lekarstwem na ich niedostatek…
MU: Gdyby dziś zapytali cię młodzi ludzie , dla których jesteś autorytetem, czego mają się w życiu trzymać, co byś im odpowiedział?
JP: Tego nigdy nikomu nie potrafiłem powiedzieć, nawet własnemu synowi.
MU: Czyli nie ma żadnego wyjścia? Nie ma dokąd uciekać? A ucieczka w sztukę?
JP: No , oczywiście. Dla mnie to jest jedyna skuteczna ucieczka. Trudno, żebym ci inaczej odpowiedział ja, dla którego największą radością i jedyną ucieczką przed wszystkim , była ucieczka w świat przeze mnie stworzony.
MU: A czy ty jako człowiek niewierzący, a więc człowiek, któremu dużo trudniej jest żyć, bez nadziei na jakąkolwiek dalszą perspektywę, człowiek na którego nie spadła łaska wiary- często myślisz o tym , po co właściwie było się urodzić, jeśli po najdłuższym nawet życiu tylko nicość? Czy często biadasz nad swoim życiem, czy raczej jesteś wdzięczny losowi, czy Bogu, w którego nie wierzysz ,że dane ci było żyć?
JP: Na razie ciągle jestem na etapie wdzięczności. Życie to niewątpliwie pułapka , ale często pięknie urządzona i zaprojektowana. Za swoją jestem wdzięczny losowi.
***
Tak rozmawialiśmy sobie w 1992 roku…
Dzisiaj, po śmierci jego ukochanej żony Alicji (zmarła 21 sierpnia 2000 roku), kiedy ta wdzięczność musi być mniejsza, chciałabym go zapewnić, że nie jest sam w swojej – do końca już samotnej – drodze przez życie. Towarzyszy mu nasza miłość i wdzięczność. Nasza – to znaczy tych, którzy wychowali się, wychowują i będą wychowywać na jego twórczości. A jest nas już milion jak nic…
Jeremi, trzymaj się! Myślę, że jesteś jednym z najbardziej kochanych ludzi w naszym kraju!
Magda Umer